Klasy VI zwiedzają Filharmonię Narodową

FILHARMONIA − wyraz ten pochodzi z języka greckiego i stanowi połączenie dwóch słów: phileo − miłuję i harmonia − ład. To była pierwsza informacja, jaką przekazała nam pani przewodnik, oprowadzając nas po wspaniałym gmachu Filharmonii Narodowej w Warszawie przy ulicy Jasnej 5. Był 9 stycznia 2014 r.

Do budynku weszliśmy bocznym wejściem − to główne otwiera się tylko na koncerty, a my chcieliśmy (i mieliśmy tę niesamowitą okazję) zobaczyć, co dzieje się w murach filharmonii, gdy nie ma w niej publiczności i nie odbywa się żaden występ.

Nasze zwiedzanie przypominało trochę teleturniej z pytaniami (zadawała je pani przewodnik) i (naszymi) odpowiedziami. Pierwsza zagadka dotyczyła liczby kolumn w filharmonii. Mieliśmy spróbować je policzyć podczas zwiedzania (co nie jest wcale zadaniem łatwym) i powiedzieć, ile ich jest. A jest ich naprawdę dużo!

Aby wykonać kolejne zadanie, trzeba było wpatrzeć się w ogromne zdjęcie przedstawiające orkiestrę i rozpoznać instrumenty, na których grają muzycy. Mieliśmy również wskazać miejsce przeznaczone dla dyrygenta. Kiedy nam się to udało, przeszliśmy (trochę jakby w nagrodę:) do jednej z sal koncertowych, aby zobaczyć je w rzeczywistości. Znajduje się ono na podwyższeniu i osłonięte jest barierką, aby dyrygent stamtąd nie spadł i nie zrobił sobie krzywdy.

Warszawska filharmonia ma dwie sale koncertowe: duża posiada 1072 miejsca, kameralna zaś dysponuje 378 miejscami. Sale nie mają rogów, są zaokrąglone. Sufit również ma specjalny kształt. Tkanina znajduje się tylko na krzesłach – wszystko po to, aby dźwięk się dobrze roznosił, bo nie ma tam mikrofonów.

Najpierw znaleźliśmy się w większej sali. Trwała tam akurat próba Orkiestry i Chóru Filharmonii Narodowej. Naszym zadaniem było rozpoznanie,
w jakim języku dyrygent zwraca się do muzyków oraz w jakim kolorze jest batuta, którą trzyma w ręce. Szybko zorientowaliśmy się, że dyrygent mówi po angielsku, a od pani przewodnik dowiedzieliśmy się, że jest Francuzem. Batuta zaś była biała, by w kontraście do ciemnego stroju dyrygenta być lepiej widoczną dla orkiestry.

I tu ponownie pojawiło się zadanie matematyczne − tym razem chłopcy mieli policzyć balkony i okazałe żyrandole na sali. Kiedy koledzy po cichu rachowali, dziewczynki wsłuchiwały się w dźwięki muzyki płynącej ze sceny. Wszyscy przysiedliśmy na drewnianej podłodze, aby hałasem rozkładanych krzeseł nie przeszkadzać w próbie.

Kolejnym punktem wycieczki była mniejsza sala koncertowa, w której również odbywały się przygotowania do koncertu − dwóch solistów i towarzyszącego im pianisty, który grał na fortepianie.

Przed wejściem, przez które muzycy wchodzą na scenę, zobaczyliśmy włączony monitor − widać na nim było wszystko, co się aktualnie na tej scenie dzieje. Jest on potrzebny panu, który wypuszcza artystów przed publiczność. Czuwa on nad tym, aby każdy zjawił się przed oczami widzów we właściwym momencie. Ten pan jest bardzo ważny − tylko na jego znak podnosi się i opuszcza kurtyna.

W foyer (czyt. fuaje) − rozległym pomieszczeniu, przylegającym do widowni sali koncertowej, przeznaczonym dla widzów do odpoczynku oraz spotkań towarzyskich podczas przerw w koncercie − mogliśmy wziąć udział w arcyciekawym eksperymencie. Każdy z nas stawał pod jedną z trzech kopuł w suficie (dokładnie pośrodku kopuły) i wypowiadał swoje imię. Wszyscy naokoło słyszeli je normalnie, mówiący natomiast miał wrażenie, jakby mówił do mikrofonu i słyszał specyficzny metaliczny głos.

Dawniej, w odróżnieniu od nieogrzewanej sali widowiskowej, foyer było pomieszczeniem ogrzewanym, stąd nazwa: z francuskiego foyer − palenisko, ognisko.

Na koniec wycieczki pani przewodnik opowiedziała nam historię powstania filharmonii. Pierwszy jej gmach stanął w latach 1900-1901. Niestety w czasie II Wojny Światowej został zniszczony. Nowy, odbudowany budynek koncertowy został otwarty 21 lutego 1955 r. Nie miał on już jednak pierwotnego bogatego wystroju.

Zanim opuściliśmy podwoje filharmonii, zostaliśmy jeszcze przepytani przez oprowadzającą nas panią z tego, czego dowiedzieliśmy się podczas zwiedzania. Chyba nie wypadliśmy najgorzej, bo zaproszono nas na najbliższe − lutowe i marcowe − koncerty.


Wiktoria i Weronika Stachera 6c

...............................................................................................................................................