Dzień 24 lutego 2016 roku zapowiadał się bardzo słodko. Klasa 5a z Panią
Wychowawczynią – Jadwigą Żaboklicką – pojechała na wycieczkę do fabryki
przyjemności – fabryki Wedla w Warszawie.
Po przekroczeniu progów zakładu przywitał nas charakterystyczny pyszny
zapach czekolady, który wywołał uśmiechy
na twarzach i ciekawość tego co zobaczymy dalej.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od krótkiego zapoznania się z obowiązującymi w
zakładzie produkcyjnym zasadami. Fabryka to nie muzeum, trwa tam praca, dlatego
trzeba się zachowywać cicho, chodzić tylko tam gdzie pozwalają przewodnicy i
nie oddalać się od grupy.
W pierwszej sali obejrzeliśmy rzeźbę przedstawiającą stację kolejową
otoczoną wzgórzami , które porastały drzewa – wszystko to z prawdziwej
czekolady. Na wykonanie tego dzieła zużyto 500kg czekolady. Zobaczyliśmy
również czekoladowe rzeźby syrenek zaprojektowane przez sportowców, obraz
warszawskiej Starówki, rzeźby świnek morskich, pieska, rzeźby ubrań – i
wszystko to jadalne, z pysznej czekolady.
Następnie zostaliśmy zaproszeni do historycznego gabinetu, gdzie pan
przewodnik opowiedział nam o historii fabryki, o założycielu – Karolu Wedlu,
który przekazał niewielką fabryczkę swojemu synowi Emilowi w prezencie ślubnym, o rozwoju firmy
w okresie przedwojennym i o dziejach fabryki i pracujących w niej ludziach w
czasie wojny oraz w okresie powojennym. Dowiedzieliśmy się o wielkiej trosce
ostatniego właściciela fabryki, Jana Wedla, o pracowników: o tym, że mieli
zapewnioną opiekę stomatologiczną, o działającym wśród pracowników chórze,
klubie sportowym, orkiestrze. Jan Wedel był bardzo dobrym człowiekiem, w czasie
wojny pomagał nie tylko swoim pracownikom ale też okolicznym mieszkańcom.
Po tej lekcji historycznej przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia, gdzie
czekał na nas długo oczekiwany poczęstunek: czekolady, ptasie mleczka i inne
smakołyki. Pani przewodniczka opowiedziała nam skąd pochodzi kakao używane w
fabryce, obejrzeliśmy też ciekawy film o tym ,jak rośnie kakao i co się z nim
dzieje zanim trafi do naszych rąk w postaci smacznej czekolady.
Kolejnym etapem zwiedzania była wizyta w hali produkcyjnej. Aby wejść do
pomieszczeń, gdzie jest wytwarzana czekolada trzeba się najpierw specjalnie
przygotować. Należ zdjąć wszystkie ozdoby – pierścionki, naszyjniki, kolczyki i
założyć specjalną odzież ochronną. Podczas przygotowań było sporo śmiechu,
szczególnie gdy każdy musiał założyć czepek ochronny – wyglądaliśmy w
fartuchach i czepkach zupełnie inaczej niż zwykle. Ubranie ochronne i
dezynfekcja rąk są konieczne, żeby batony, czekolady, wafelki były najwyższej
jakości i nie dostały się do nich żadne zanieczyszczenia. Hala produkcyjna jest
strefą czystą, stąd tyle staranności w przygotowaniu do wejścia na ten obszar.
Ku ogromnej naszej radości zobaczyliśmy jak są produkowane torciki
wedlowskie. Widzieliśmy wypiekanie wafli, przekładnie je czekoladą, wycinanie
okrągłych torcików, kąpiel w czekoladzie, chłodzenie, ozdabianie i pakowanie.
Torciki naprawdę są zdobione ręcznie. Dwanaście pań siedzi i maluje czekoladą
znane nam wszystkim wzory. Panie robią to bardzo pięknie i bardzo szybko, każdy
torcik trochę się od siebie różni bo do każdego czekoladowe mistrzynie wkładają
swoje serce i talent. Torciki są ręcznie pakowane w kartoniki. Pani pakująca
pokazała nam swoją pracę, byliśmy ogromnie zadziwieni z jaką prędkością a
jednocześnie starannością potrafi pakować w kartoniki te smakołyki.
W następnym pomieszczeniu obejrzeliśmy długą linię, na której odbywa się
produkcja czekolady nadziewanej. Widok wszechobecnej czekolady był bardzo
kuszący ale wszystkie dzieci pamiętały, że w halach produkcyjnych niczego się
nie dotyka i nic się nie je. Na koniec widzieliśmy miejsce zwane Pracownią
Rarytasów, gdzie powstają unikalne czekoladowe dzieła sztuki.
Na zakończenie wycieczki zostaliśmy poczęstowani gorącą czekoladą i
piankami ptasiego mleczka, każdy mógł sam zrobić dla siebie ptasie mleczko z
większą lub mniejszą ilością czekolady.
Dowiedzieliśmy się skąd pochodzi nazwa tego najlepiej sprzedającego się
smakołyku Wedla. Otóż właściciel fabryki, zastanawiając się nad nazwą dla
nowego produktu pytał swoich pracowników, czego brakuje człowiekowi, który ma już
wszystko. I jeden z pracowników odpowiedział – wtedy to już tylko może brakować
ptasiego mleka. I w ten sposób pyszna pianka w czekoladzie stała się ptasim
mleczkiem.
Ze smutkiem opuszczaliśmy gościnne mury fabryki, na przedłużenie dobrych
wspomnień, każdy z nas otrzymał słodki upominek.
Myślę, że wycieczka była szalenie interesująca. Każdy chyba od dzieciństwa
chciałby zobaczyć na własne oczy fabrykę przyjemności, sprawdzić jak się robi
słodycze, skąd się bierze to, co tak bardzo lubimy. Ważne było też zapoznanie
się z historią i trudem ludzi, dzięki którym możemy cieszyć się tymi
niepowtarzalnymi smakami.
Joanna James z kl. Va z mamą
zobacz więcej zdjęć ...
......................................................................................................................